Pierwsza rrrecenzja!

Przygotowując dla Was zupy i szukając coraz to nowych przepisów, tak sobie pomyślałam, że mogę jednocześnie od czasu do czasu napisać jakąś recenzję zupy, którą jadłam w restauracji. Oczywiście przedstawione przeze mnie opinie są czysto subiektywne i nie wszyscy mogą się z nimi zgadzać. Komentarze i dyskusje mile widziane.
Poza tym jeszcze jedna rzecz tytułem wstępu – w moich recenzjach nie będę oceniać pozostałych zamówionych dań ani wystroju, obsługi itp. Chcę się skupić przede wszystkim na smaku, wyglądzie oraz sposobie podania.

Na pierwszy ogień idzie „Zupa chrzanowa’ w Bistro Magnes na krakowskim rynku, a raczej na Placu Mariackim.
Na moje nieszczęście wzięliśmy zupkę z mężem na pół (wpadliśmy do bistro na mały lunch) i naprawdę to był duży błąd. Zamawiając ją bałam się, że będzie za ostra, za ciężka, ale pomyślałam sobie, że raz kozie śmierć i trzeba spróbować czegoś nowego. I było warto! Zupa była idealnie kremowa, lekko chrzanowa, ale w taki poprawny sposób. Każda łyżka to była rozkosz dla podniebienia. I co najważniejsze i crème de la crème zupy chrzanowej w bistro – ziemniaczane chipsy! Czekając na zamówienie zastanawiałam się, jak te chipsy będą wyglądać i powiem szczerze, że niesamowicie podkreśliły one smak zupy oraz sprawiły, że zupa nie była nudna (co czasami nawet najlepszym zupom może się zdarzyć, a zwłaszcza kremom). Same chipsy to cieniutkie paseczki ziemniaków upieczone na złoto, które co prawda trzeba było zjeść szybko, żeby nie zmiękły, ale i tak trzymały fason do końca. Chipsy nie były ani spalone, ani za miękkie, ale idealne! Po zjedzeniu mojej połówki z żalem oddałam talerz i obiecałam sobie, że spróbuję wyczarować takie zupowe cudo w domu. Kilka przepisów już mam, co z tego wyjdzie, napiszę niedługo na blogu.
Dla mieszkańców Krakowa taka informacja o Bistro Magnes. Karta dań się szybko tam zmienia, niestety obecnie nie można zjeść zupy chrzanowej, ale wiem, że pojawia się i znika, więc warto polować. Polecam!

P.S. Zdjęcia nie mam, bo
a) pomysł z recenzjami jeszcze się nie narodził w trakcie jedzenia tej zacnej zupy, a była tak dobra, że musiałam Wam o niej napisać,
b) chyba bym nie zdążyła zrobić, bo jakoś tak szybko zniknęła 😉
Postaram się o tym nie zapomnieć na przyszłość 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *